Dziewczyna ognia i wody. Katarzyna Renka jest jedyną kobietą w gronie kilkudziesięciu członków Ochotniczej Straży Pożarnej w Suchej Górze. Nie ma jednak z tego powodu żadnych kompleksów. Jest wysportowana, stara się podnosić swoje strażackie kwalifikacje, a umiejętności pływackich może jej pozazdrościć zdecydowana większość mieszkańców Bytomia. Jej codziennym sprzętem nie jest jednak hełm i gaśnica, lecz płetwy, maska i kombinezon z neoprenu.
Kasia jest płetwonurkiem i właśnie dzięki wodzie trafiła w szeregi strażaków. 22-letnią dziewczynę, na co dzień pracowniczkę administracji Przedszkola nr 51 w Stroszku pływanie pasjonowało od wczesnego dzieciństwa. - Przełom nastąpił w 1999 roku. Pewnego dnia do domu wbiegł ojciec bardzo zaaferowany sprzętem do nurkowania, który oglądał u swoich znajomych. Powiedział, że jest to coś dla mnie i gdybym chciała spróbować swoich sił w tym sporcie, to nie będzie stawiał żadnych przeszkód. Zapisałam się na kurs do Klubu Nurkowania Swobodnego "Rozbark", gdzie poznałam ludzi o podobnych zainteresowaniach - wspomina Katarzyna Renka. Kilku kolegów pani Kasi to zawodowi strażacy płetwonurkowie z Grupy Ratownictwa Wodnego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. To właśnie z nimi spotyka się regularnie dwa razy w tygodniu, by poćwiczyć w basenie Ośrodka Sportu i Rekreacji. Zimą jest to kilkugodzinne pływanie klasyczne. Natomiast ciepłe pory roku stwarzają okazję do treningów podwodnych. Bytomianka doskonaliła swoje umiejętności m.in. w Morzu Śródziemnym w Chorwacji. Opuściła się tam z akwalungiem na głębokość około 30 metrów i tam też przeżyła swoją najgroźniejszą dotychczas przygodę. - Na dużej głębokości nagle poczułam się źle. Serce zaczęło mi łomotać, a ciałem owładnęły drgawki. Mimo to nie straciłam zimnej krwi i dałam instruktorom znak, że muszę się wynurzyć. Nie było to proste, ponieważ przy dużych głębokościach należy stosować tzw. przystanki dekompresyjne i bez względu na okoliczności nie wolno wpadać w panikę. W przeciwnym razie płetwonurkowi grozi choroba kesonowa. Do dziś nie wiem, co było przyczyną takiej reakcji mojego organizmu, bowiem nigdy więcej się to już nie powtórzyło - opowiada Katarzyna. Katarzyna Renka zdała egzamin strażaka ochotnika.Zdjęcie: Krzysztof Kamil Malewicz |
Ponieważ w suchogórskiej jednostce OSP również działają płetwonurkowie, pani Katarzyna zasiliła szeregi tej jednostki. Jesienią ubiegłego roku trochę nieoczekiwanie dla samej siebie zapisała się na podstawowy kurs strażacki, który zakończył się niedawno egzaminem. Największym problemem dla mierzącej 165 centymetrów wzrostu dziewczyny był polowy mundur używany podczas ćwiczeń. Ponieważ nie miała własnej odzieży, uniform pożyczyła od prawie wyższego o głowę kolegi. Po prowizorycznych przeróbkach spełnił on jednak swoje zadanie. - Koledzy z OSP już teraz mnie straszą, że wiosną przeżyję prawdziwy chrzest bojowy. Jako członek tej ochotniczej formacji będę musiała bowiem gasić trawy i pomagać zawodowym strażakom w poważniejszych akcjach. W rzeczywistości rola kobiet w tej branży jest nieco inna. Specjaliści szkolą nas w kierunku ratownictwa medycznego. W Suchej Górze działa kilku mężczyzn, którzy ukończyli takie szkoły policealne i obecnie są oni w stanie przekazywać swoją cenną wiedzę innym kolegom. Chociaż lepiej czuję się w wodzie i to z nią głównie chcę związać swoją strażacką karierę, kusi mnie perspektywa udziału w poważnej akcji gaszenia pożaru. Po kursie jestem w stanie działać tak samo jak moi koledzy z jednostki i jedynie brak mi jeszcze doświadczenia - mówi kobieta strażak. Przyjaciele Kasi nie uważają jej zainteresowań za dziwaczne. Umiejętność nurkowania jest często powodem do zazdrości rówieśników, ponieważ ten sport staje się w Polsce coraz popularniejszy. JACEK SONCZOWSKI Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego. |