Obrazy jak rzeczywistość.
Mijane co dzień sylwetki bytomskich kościołów, secesyjne kamienice, miejskie place, czarujące uliczki oraz zaułki - wszystko to rozpoznać można w akwarelach i wykonanych sepiowym ołówkiem rysunkach Franciszka Dziadka. Wyrażające nostalgię i urzekające precyzją szczegółów prace pozwalają odkryć na nowo urok tych miejsc. Obrazy artysty podziwiać można obecnie w kawiarni "Suplement" przy bytomskim Rynku.
"Zobaczywszy nieśmiało, w akwareli, lekko kolorem muskam ślady wiary, pamięci, architektury polskiej. Malarstwo może to i nie rewelacyjne, ale pamięci niech dobrze posłuży" - napisał w folderze do jednej z poprzednich wystaw artysta. I tak właśnie maluje Franciszek Dziadek. Jakby w swoich obrazach chciał zatrzymać wskazówki zegara, zachować dla potomności magię zaklętą w miejscach, które wydają mu się wyjątkowe, utrwalić architektoniczne detale.
- Gdziekolwiek jestem reaguję na to, co jest i widzę takie, jakie jest, a nie takie, jakie chciałbym, żeby było. Staram się to uwiarygodnić - mówi artysta.
Urodził się w Katowicach, w Bytomiu mieszka od pięciu lat. Jest absolwentem katowickiego Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Sam siebie nazywa "aborygenem ze śląskim rodowodem".
- Na Śląsku wszystko znam, wszystkie miejsca rowerem przejechałem. Śląsk nie ma dla mnie tajemnic - opowiada Dziadek. Inspirują go architektoniczne uroki miasta i niezmiennie powtarza, że to "budynki są pamięcią pokoleń".
- Mijane codziennie przez mieszkańców Bytomia miejsca zapadają wszystkim w pamięć. Tu nie sposób nikogo oszukać, dlatego w moich obrazach Bytom się zgadza, wszystko jest takie jak w rzeczywistości. Takie już mam zacięcie do dokumentalistyki - podkreśla pokazując zaklęte w swoich obrazach zabytkowe kamienice przy Rynku, ulicę Piekarską, dzieci z Bobrka i węglarzy stojących przy Korfantego.
- Ulica Korfantego przypomina mi barwne obrazy z mojego dzieciństwa - mówi. Demonstruje też namalowaną tak niedawno zawaloną kamienicę na Wesołej.
- Nie silę się na zmyślne kompozycje, etiudy, które nic nie wnoszą. Można robić piękne obrazy, które tak naprawdę niczego nie dotyczą i można starać się udokumentować rzeczywistość - uważa pan Franciszek.
Franciszek Dziadek przy pracy.Zdjęcie: Wojciech Łysko |
Ma w Bytomiu kilka punktów, które szczególnie sobie upodobał, jak na przykład róg Krakowskiej i Korfantego. Akwarelę, na której uwiecznił to miejsce zatytułował "style". Bo są tu elementy zabudowy gotyckiej, neogotyckiej, renesansowe obramowania drzwi i okien, pośrodku średniowieczny kościółek św. Ducha, a w tle współczesny wieżowiec. Poza Bytomiem na prezentowanych obecnie w "Suplemencie" obrazach Franciszek Dziadek uwiecznił też Lwów i leżący na drodze między tym miastem a Bytomiem - Przemyśl.
- Lwów to miasto wiodące w naszej kulturze. Urzekła mnie analogia dwóch zaniedbanych, niszczejących, walących się miast - Lwowa i Bytomia - tłumaczy artysta.
Pan Franciszek zawsze wozi ze sobą aparat fotograficzny. Dzięki fotografii łatwiej mu uwiecznić architektoniczne szczegóły. Oko widzi jednak inaczej. Z konfrontacji tych dwóch spojrzeń: za pomocą fotografii i pamięci powstają obrazy Dziadka. Jest niezmiennie wierny technikom, które dają mu operatywność i szybkość: akwareli, pastelom, rysunkom węglem i ołówkiem.
- Na świat patrzę graficznie. A grafika wymaga niesłychanej ascezy. To co naprawdę jest kolorowe wyrazić trzeba w czerni i bieli, poskromić wehikuł barwnej palety - mówi artysta.
KATARZYNA MAJSTEREK
Wiadomość zaczerpnięta z
Życia Bytomskiego - http://www.zyciebytomskie.pl/.