Od tanga do rock and rolla. Dentysta, profesor, architekt, logistyk, nauczycielka, ratownik górniczy. Mają różne zawody i są w różnym wieku. Za to łączy ich jedna pasja - taniec towarzyski. Tanga, walce, fokstroty, samby, rumby, a nawet tańczony w zabójczym tempie rock and roll, to dla nich "bułka z masłem".
Wszyscy są już wyśmienitymi tancerzami, mają bowiem za sobą sześciostopniowy kurs tańca. Co tydzień nie szczędzą jednak sił, ani potu, by doskonalić nabyte umiejętności i po prostu dobrze się bawić. Robią to w klubie tańca prowadzonym przez Joannę i Dariusza Kurzejów. Klub działa przy Śląskiej Szkole Tańca już od sześciu lat. - Zajęcia przeznaczone są dla osób, które systematycznie chcą podnosić swoje umiejętności taneczne i pragną czuć się dobrze na parkiecie - tłumaczy pan Dariusz. - Większość tańczących w klubie par nie startuje w żadnych zawodach, choć oczywiście mogą uczestniczyć w turniejach tanecznych. Ważniejsza od rywalizacji sportowej jest dla nich dobra zabawa. Ludzie potrzebują tańca, a gdzie indziej tego nie zaznają - przekonuje. Anna i Jacek Wichrowie należą do klubu już od trzech lat. W tym czasie mieli już okazję spróbować swych sił na rozgrywanych w Bielsku-Białej tanecznych mistrzostwach Polski dla wcześnie urodzonych. Zajęli wówczas ósme miejsce. - Kilka lat temu mieliśmy okazję zobaczyć pokaz tańca towarzyskiego organizowany przez Kurzejów w trakcie Dni Bytomia. Wtedy zdecydowaliśmy, że zapiszemy się na kurs i tak się zaczęło - opowiada pani Anna, na co dzień nauczycielka i wicedyrektorka jednej z bytomskich szkół. - Odpoczywamy tu psychicznie, odreagowujemy od naszej pracy. Poza tym taniec zmusza do ciągłego ruchu i pomaga utrzymać dobrą formę - uzupełnia pan Jacek, ratownik Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Na przyjęciach nieraz potrafili zadziwić innych uczestników zabawy. Choć nieustannie twierdzą, że ciągle czegoś jeszcze nie umieją. - Z reguły to panie bardzo chcą tańczyć z mężem, panowie natomiast boją się do mnie podejść - śmieje się pani Anna. - Odpoczywamy tu psychicznie - mówią Anna i Jacek Wichrowie.Zdjęcie: Wojciech Łysko |
25 lat temu, jeszcze na studiach pierwsze taneczne kroki stawiali Barbara i Marek Pozzi. Pan Marek jest profesorem na Politechnice Śląskiej, pani Barbara geologiem w Urzędzie Górniczym w Katowicach. - Studiowaliśmy w Krakowie, a tańca uczył nas legendarny profesor Marian Wieczysty. Gdy już odchowaliśmy dzieci postanowiliśmy powrócić do naszej pasji i odświeżyć umiejętności - mówi Marek Pozzi. - Taniec to ruch, ale nie tylko, to również sposób bycia, sposób życia, pewien rytuał. Najbardziej lubimy z żoną tańce standardowe, takie jak walc angielski czy tango. Najwięcej trudności sprawiają nam natomiast tańce latynoamerykańskie, rumba, samba - opowiada. Poruszający się z niezwykłą płynnością na parkiecie Edyta Żubert i Paweł Wyjadłowski poznali się właśnie w klubie. Są jednymi z młodszych uczestników zajęć. Ona zawsze marzyła, by zostać tancerką. Gdy wyczytała w gazecie anons o kursie tańca, od razu pobiegła się zapisać. On znalazł informację na słupie ogłoszeniowym. - Myślę, że wzbudzamy zainteresowanie na parkiecie. Kurs i systematyczne doskonalenie umiejętności wyrabiają pewne nawyki ruchowe - mówi Paweł, na co dzień logistyk w prywatnej firmie. - Zaczynającym naukę tańca towarzyskiego radziłabym się nie zniechęcać. Jeśli ktoś to czuje powinien próbować nawet jak za pierwszym razem nie wychodzi - mówi Edyta, architekt. - Na początku nogi sprawiają dużo trudności, ale proszę się nie martwić, w końcu wyjdzie - śmieje się Paweł. KATARZYNA MAJSTEREK Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego - www.zyciebytomskie.pl. |