Ogród z krzewem mojżesza.
Na ogrodzonych płotem pięciu tysiącach metrów kwadratowych gruntu można spotkać rośliny występujące w całej Polsce. Obok nich posadzono cenne okazy z krajów tropikalnych. Jeden z dwóch w Europie ogrodów edukacyjnych dla młodzieży mieści się w Bytomiu przy ulicy Ułańskiej. Od kilkudziesięciu lat unikalną placówką opiekuje się bytomski przyrodnik doktor Leopold Kobierski.
W Międzyszkolnym Ogrodzie Botanicznym rzuca się w oczy idealny porządek. Równe klomby sąsiadują tam ze skalnym alpinarium, do którego kamienie przywieziono z Góry Świętej Anny. Dalszą część porastają sprowadzone z całego świata drzewa, a także pospolite truskawki, agrest i porzeczki. Centralnym miejscem zieleńca jest murowany budynek, w którym mieści się klasa z ławkami i tablicą. Każdego roku odbywają się tam lekcje organizowane dla uczniów wszystkich typów szkół, a nawet dla studentów farmacji Śląskiej Akademii Medycznej oraz Wydziału Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego.
- Kiedy śledzę historię tego miejsca wydaje mi się, że ogród przetrwał tylko cudem. Przed wojną mieścił się tutaj niewielki ogródek szkolny, zajmujący około 20 procent dzisiejszego zieleńca. Potem ustąpił on miejsca ogródkom miczurinowskim - opowiada doktor Leopold Kobierski.
- Teren podzielono na poletka uprawiane przez bytomskie szkoły. Do roku 1965 każda placówka sadziła na nich po jednym gatunku roślin. Jako młody nauczyciel uprawiałem tam ze swoimi klasami bodajże kukurydzę. Nie było w tym nic dziwnego, bowiem inne szkoły sadziły ogórki, mak, konopie lub truskawki.W przebudowanym ogrodzie powstały działy naukowe, które zachowały się do dziś. Miejsce to odwiedzali nawet przyrodnicy z byłych krajów socjalistycznych. Okazało się bowiem, że podobne miejsce istnieje jeszcze tylko w Stuttgarcie. Do dziś największą powierzchnię, 2700 metrów kwadratowych zajmuje arboretum z rzadkimi drzewami. Doktor Kobierski wspomina początek lat 80. kiedy znaczną część roślin z tego działu usunięto na polecenie ówczesnych władz. Powodem były skargi okolicznych działkowców narzekających na niszczące ich uprawy szkodniki "przechodzące" rzekomo z egzotycznych okazów.
- Był to oczywisty absurd i dziś miłośnicy działek z POD "Sielanka" bardzo często przychodzą do nas po sadzonki, a ogród szkolny jest traktowany z dużą sympatią. Sąsiedzi starają się nawet pilnować, aby złodzieje nie poczynali sobie tutaj zbyt zuchwale - mówi Leopold Kobierski.
Doktor Leopold Kobierski w Międzyszkolnym Ogrodzie Botanicznym.Zdjęcie: Wojciech Łysko |
Na innych poletkach mieszczą się m.in. wspomniane już alpinarium, rośliny lecznicze, prawnie chronione, a także byliny ozdobne, a także chociażby warzywa liściaste i korzenne. W dawnych czasach wyhodowane rośliny odstawiano nieodpłatnie do przedszkoli i domów dziecka. W późniejszym okresie szkoły zaopatrywały w owoce i warzywa własne świetlice. Część zebranych płodów nawet sprzedawano, a gotówkę przeznaczano na cele edukacyjne. Doktor Kobierski twierdzi, że obecnie na owoce nie ma już chętnych. Część drzew nawet usunięto, natomiast późnym latem krzaki uginają się od porzeczek i agrestu. Problemem są natomiast wiosenne kradzieże sadzonek. Jeden z pracowników obsługi ogrodu pokazuje grządkę częściowo ogołoconą z sadzonek truskawek. W kilku miejscach płot został przecięty i prowizorycznie załatany drutem.
- Oprócz normalnych lekcji botaniki ogród odwiedzają wycieczki szkolne z innych miast. Zaglądają tutaj również sami nauczyciele przyrody i dyrektorzy placówek planujący założenie u siebie ogrodów dendrologicznych - mówi doktor Leopold Kobierski.
- O ogrodzie mógłbym opowiadać godzinami, bowiem sam go rozbudowywałem i od 1965 roku odwiedzam go kilka razy w tygodniu. Występuje tutaj mnóstwo okazów roślin, których nie sposób wymienić jednym tchem. Za niezwykle cenne uważam całe alpinarium. Interesujący też jest dyptam jesionolistny, czyli gorejący krzew Mojżesza. Wydziela on olejki eteryczne, które w tropikalnym powietrzu zapalają się.W ogrodzie przy ul. Ułańskiej przyrodnicy prowadzą również badania naukowe. Od wielu lat pracuje się tam nad aklimatyzacją rzadkich gatunków w naszym klimacie i w warunkach dużego przemysłowego miasta.
JACEK SONCZOWSKI
Artykuł zaczerpnięty z
Życia Bytomskiego - www.zyciebytomskie.pl.