Zemsta zwolnionego strażnika.
Pod koniec maja do siedziby bytomskiej Straży Miejskiej przyszło kilku policjantów. Funkcjonariusze mieli prokuratorski nakaz przeszukania biurek. Szukali dokumentów potrzebnych prokuratorowi do rozpoznania sprawy domniemanej korupcji w Straży Miejskiej. Policjanci nie zastali w pracy komendanta Straży Miejskiej, gdyż przebywał na urlopie. Po rozmowie z zastępczynią komendanta, funkcjonariusze zaplombowali biurko szefa bytomskiej straży i wyszli. Gdy komendant Straży Miejskiej wrócił z urlopu, natychmiast przekazał policji dokumenty, których poszukiwali.
Sprawa przeszukania pomieszczeń Straży Miejskiej została opisana w lokalnej prasie. Dlatego wizytą policjantów w Straży Miejskiej zainteresowali się radni z Komisji Prawa i Porządku Publicznego.
– Jest to próba szantażu i mistyfikacja – wyjaśniał Jerzy Kryszak, komendant bytomskiej Straży Miejskiej. Zdaniem komendanta cała sprawa jest spowodowana zemstą zwolnionego z pracy strażnika.
– Przyczyny zwolnienia były merytoryczne a nie za przekonania czy poglądy polityczne – tłumaczył komendant. To zwolniony ze straży pracownik złożył doniesienie do prokuratury, że jeden ze strażników zażądał łapówki od mieszkańca Bytomia, za niewypisanie mandatu. Do próby przekupstwa, według zwolnionego pracownika, doszło pół roku przed wręczeniem mu wypowiedzenia. Wcześniej nie zgłosił przypadku korupcji swoim zwierzchnikom. Za to już przed zwolnieniem odgrażał się, że pójdzie do prokuratury. Komendant Jerzy Kryszak zaprzecza korupcji w Straży Miejskiej.
Jak jest naprawdę, będzie wiadomo do końca czerwca, gdy bytomska prokuratura poinformuje o wyniku postępowania prowadzonego w tej sprawie.
RYCH
Artykuł zaczerpnięty z
Kuriera Bytomskiego.