Bard z krymu.
Ojciec - Rosjanin. Matka - Greczynka. Sam - obywatel Ukrainy. Dokładnie jego ojczyzną jest Autonomiczna Republika Krym. Aleksander Maceradi, dyplomowany muzyk w dziedzinie gitary klasycznej, od siedmiu lat związany jest z Bytomiem. Na swych koncertach porywa klimatem gorących i tęsknych rosyjskich ballad i romansów.
Pochodzi z miejscowości Kercz na Krymie. Miasto 2603 lata temu założyli Grecy. Rzym powstał tylko sto lat wcześniej. O swojej ojczyźnie Maceradi potrafi opowiadać godzinami. -
Położony między dwoma morzami: Czarnym i Azowskim Krym jest bardzo piękny. Woda morska ma temperaturę 26 stopni Celsjusza. Inne zalety to wspaniały klimat, tanie jedzenie oraz wino, a w ogóle z Krymu pochodzą winogrona - mówi. Rodzinny Kercz artysty to liczące prawie 170 tysięcy mieszkańców miasto portowe. Wszyscy mężczyźni, zarówno po mieczu jak i po kądzieli, w rodzinie Maceradiego byli marynarzami. Swoją mamę, która została w rodzinnym, położonym sto metrów od morza, domu odwiedza dwa razy do roku. Mimo że po ojcu Maceradi nazywa się Ziemlaniczenko, używa nazwiska matki. -
Zawsze chciałem być Grekiem - mówi. Grać zaczął w wieku dziewięciu lat - najpierw na trąbce. Jako trzynastolatek pierwszy raz wziął do ręki gitarę. -
Pewnie odziedziczyłem umiejętności po przodkach. Ojciec bardzo dobrze śpiewał i grał na gitarze, siostra mamy przed wojną śpiewała w operetce - opowiada.
Wyższe wykształcenie muzyczne Maceradi zdobył we Władywostoku. W rodzinnym Kerczu wykładał w Liceum Sztuki. W 1994 roku ze swoimi uczniami przyjechał na Festiwal Muzyki Klasycznej do Kołobrzegu. Zaproponowano mu pracę. Tak już został w Polsce. Gdy zatrudniająca go firma splajtowała, przygarnęli go przyjaciele ze Śląska. -
Czuję się lepszym nauczycielem niż muzykiem - deklaruje Maceradi. Polskie uczelnie muzyczne jednak dla cudzoziemców pracy nie mają. Występuje więc w śląskich klubach, pubach, restauracjach. Śpiewa piosenki Włodzimierza Wysockiego, Bułata Okudżawy, Żany Biczewskiej, Aleksandra Rosenbauma oraz melodie ludowe z elementami greckiego folkloru. Z niezwykłą wirtuozerią gra też utwory w stylu latinos i hiszpańskiego flamenco. Współpracuje z Janem Skrzekiem, Jose Torresem, Irkiem Dudkiem.
Aleksander Maceradi podczas koncertu.Zdjęcie: Krzysztof Kamil Malewicz |
Krym, o czym nie każdy z nas wie, jest autonomiczną republiką. Ma swoje własne władze. -
Krym to obecnie taka mała Szwajcaria. Mamy trzy języki urzędowe: rosyjski, ukraiński i tatarski. Gdy wyjeżdżałem, było tam niebezpiecznie. Teraz, choć wciąż jest biednie, nie spotkasz u nas ani narkomanów, ani żebraków - opowiada Aleksander. Od czerwca tego roku Maceradi dostał od ministra oświaty krymskiego rządu zaszczytną funkcję. Jest przedstawicielem tegoż ministerstwa na terenie Polski w celu zawarcia kontraktów dotyczących wymiany naukowo-kulturalnej pomiędzy naszym krajem i Krymem. -
Chciałbym przybliżyć Polakom piękno mojej ojczyzny. Polska nie zna Krymu, mało kto w Polsce potrafi coś o Krymie powiedzieć - twierdzi Maceradi. Na razie artysta przymierza się do zebrania siedmioosobowej grupy utalentowanych dzieci i studentów, którzy pojechaliby na Krym, by malować, rysować i fotografować uroki tego kraju. Potem prace zostałyby pokazane w Polsce. -
Krym i Polska wiele mają wspólnego. Koło miejscowości Bakczysaraj stoi pomnik Mickiewicza - mówi Maceradi.
KATARZYNA MAJSTEREK
Wiadomość zaczerpnięta z
Życia Bytomskiego.