główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

We dwoje przez życie.

Logo Życia Bytomskiego.
Poznali się dziewięć lat temu na szpitalnym korytarzu i zostali parą. Na pół roku rozstali się i ponownie zeszli. Gdy jakiś czas temu telewizja TVN ogłosiła teleturniej dla zakochanych, od razu postanowili wziąć w nim udział. Wygrali bezapelacyjnie, zyskując sympatię publiczności i wiele atrakcyjnych nagród. - To więcej, niż mogliśmy sobie wymarzyć, przecież początkowo chodziło nam jedynie o dobrą zabawę - mówią mieszkający w Bytomiu triumfatorzy turnieju "We dwoje" Małgorzata i Grzegorz Nowakowie.

Połączyły ich problemy laryngologiczne, które w tym samym czasie leczyli w szpitalu przy alei Legionów. - Zobaczyłam Grzegorza na korytarzu i od razu pomyślałam, że jest bardzo przystojny. Spełniał wszystkie wymogi idealnego mężczyzny - mówi Gosia. - Zaczęliśmy rozmawiać, poznawać się nawzajem, a ja bałam się, że nie mam żadnych szans, bo byłam od niego młodsza o pięć lat. Był zresztą jeszcze jeden problem, znacznie poważniejszy. Grzegorz miał wówczas dziewczynę. Dla mnie postanowił z nią zerwać, dopóki jednak nie załatwił tej sprawy nawet nie chciał złapać mnie za rękę, czy pocałować. Pomyślałam wtedy, że to bardzo porządny facet. Po wyjściu ze szpitala Gosia i Grzegorz zaczęli się regularnie spotykać. - Było nam z sobą dobrze, ale nie uniknęliśmy kłopotów - wspominają. Rozstali się na pół roku. Gosia: - To było takie dziwne rozstanie, bo tak naprawdę robiliśmy wszystko, żeby gdzieś się niby przypadkowo spotkać. O jednej porze chodziliśmy na przykład na lodowisko. Poza tym często do siebie dzwoniliśmy. Okazało się, że to ja miałam drobne wątpliwości. Grzegorz cały czas był pewny swoich uczuć do mnie.

Love story dla telewizji

Pięć lat temu wyjechali razem na wakacje, podczas których Grzegorz poprosił Gosię o rękę. - Oczywiście zgodziłam się, wyznaczyliśmy nawet termin zaręczyn, ale nie doszło do nich z przyczyn losowych. Później bytomianie umówili się na kolejny termin, ale i tym razem życie napisało dla nich inny, znacznie ciekawszy scenariusz. Pewnego dnia Gosia zobaczyła w telewizji TVN zapowiedź nowego teleturnieju dla młodych par. Idea zabawy przypadła jej do gustu, więc niewiele się namyślając wysłała SMS zgłaszając siebie i swego chłopaka. Odpowiedź nadeszła szybko, organizatorzy prosili o nadesłanie zdjęć oraz spisanej historii związku. - Zabrałam się do roboty, a że lubię dużo mówić dzieje naszej miłości zajęły mi aż pięć kartek A4. Kiedy pokazałam to Grzegorzowi ten się przeraził i skrócił wszystko do jednej strony. To zdarzenie jest kwintesencją naszych charakterów, ja zazwyczaj robię wokół siebie sporo szumu, a Grześ jest konkretny i doskonale zorganizowany - tłumaczy Gosia. Skrócone love story zwróciło uwagę pracowników TVN. Bytomianie zostali zaproszeni na casting, zaprezentowali się przed kamerą i rozmawiali z producentami programu. - Wiedziałam, że wypadliśmy nieźle, bo po nagraniu prowadząca casting Sandra Walter powiedziała do nas "Do zobaczenia". Grześ oczywiście lekceważył te słowa, mówiąc, że przesadzam i doszukuję się czegoś, czego nie ma. Wyszło jednak na moje, zakwalifikowano nas do programu. Byliśmy w nim jedną z pięćdziesięciu par z całej Polski, już na tym etapie zostawiliśmy w pokonanym polu setki osób. Było się z czego cieszyć.


Na zwycięzców teleturnieju czekało wiele cennych nagród.

Zdjęcie: Materiały TVN

Głos publiczności

Setkę uczestników "We dwoje" podzielono na pięć grup po dziesięć par w każdej. W pierwszym, eliminacyjnym etapie z każdej dziesiątki musiały odpaść dwa duety. Po zakończeniu konkurencji i podliczeniu punktów okazało się, że Gosia i Grzegorz mają ich tyle samo, ile konkurenci. O tym, kto odpadnie z dalszej rywalizacji miała zadecydować w głosowaniu publiczność. - Dopisało nam szczęście, poparło nas aż 70 procent widzów, dzięki temu nadal byliśmy w grze - mówi Grzegorz. W dalszej części pokazywanego co sobotę w telewizji turnieju szczęście bytomian nie opuszczało. Pokonując rywali przeszli przez ćwierćfinał i półfinał, by znaleźć się w finale. Po drodze brali udział w najprzeróżniejszych konkurencjach. - Ich oryginalność i pomysłowość zupełnie nas zaskoczyła, na coś takiego nikt nie mógł być przygotowany. Kazano nam na przykład przygotować kilkudziesięciosekundową prezentację. Postanowiliśmy, że wykorzystamy w niej nasze talenty muzyczne. Grzegorz grał na gitarze, a ja śpiewałam piosenkę opowiadającą o naszej miłości. Publiczność przyjęła ją burzą oklasków. W trakcie jednego z programów dziewczyny ustawiono na kręcącym się ciągle kole, a zadaniem ich partnerów było zrobienie im profesjonalnego makijażu karnawałowego. Podczas tej konkurencji uśmialiśmy się do łez, bo faceci mieli nie lada problem z pomalowaniem ruszających się dziewczyn. Innym razem chłopcy musieli położyć się na łóżkach i całkowicie zakryć prześcieradłami. Z kolei dziewczyny po pozycji, którą przyjęli poznawały swego partnera - wylicza Gosia. Grzesiowi najbardziej w pamięci zapadła inna zabawa - wprawienie się w role ojców: - Dano nam lalki reagujące dźwiękiem na każdy nieodpowiedni ruch, czy dotyk. Unikając ich "płaczu" musieliśmy je przewinąć, nakarmić i ukołysać do snu. To nie było łatwe.

Gdy dwoje myśli tak samo

Obok konkursów zręcznościowych przygotowano także quizy z wiedzy ogólnej oraz pytania sprawdzające, czy zakochani mają takie samo zdanie na dany temat. Gosia: - Nasze odpowiedzi często były zgodne, chociaż zdarzało się, że mówiliśmy o tym samym używając innych, ale bliskoznacznych słów. Jurorzy mieli więc sporo roboty, za każdym razem zanim uznali nasze wypowiedzi za podobne bardzo długo się zastanawiali i naradzali. My w tym czasie mogliśmy jedynie mocno ściskać kciuki. Ta metoda poskutkowała, bytomianie dotarli do ścisłego finału, w którym spotkały się już tylko dwie pary. Po zliczeniu punktów powtórzyła się sytuacja z eliminacji, znowu był remis i znowu decydujący głos oddano widzom. Ci nie mieli żadnych wątpliwości, wskazując Gosię i Grzegorza jako triumfatorów teleturnieju "We dwoje". - Początkowo nie mogliśmy w to uwierzyć, na przemian płakałam i śmiałam się. Ta sytuacja miała w sobie coś z najpiękniejszego snu. Tyle, że to wszystko działo się naprawdę - tłumaczy Gosia. Zwycięzców obsypano nagrodami, dostali między innymi luksusowe auto, segment mieszkalny w podwarszawskim Konstancinie i bilety na atrakcyjną podróż poślubną.

Ślub przed kamerami

Ważniejsze były jednak inne nagrody. Jeszcze w trakcie trwania programu, przed kamerami telewizyjnymi Gosia i Grzegorz wzięli ślub cywilny. Ceremonia miała bardzo uroczysty charakter: byli odświętnie ubrani goście, kwartet smyczkowy, bukiety kwiatów oraz szampan. Poza tym TVN sfinansował i zorganizował młodym wesele. - Odbyło się ono w dziewiętnastowiecznym pałacyku w Tomaszowicach. Serwowano nietypowe potrawy i trunki, a wśród specjalnie zaproszonych gości znaleźli się telewizyjni prezenterzy i piosenkarze - opisuje Gosia. Jednocześnie dodaje: - Oczywiście wcześniej wzięliśmy ślub kościelny. W jego zorganizowaniu pomógł nam proboszcz bytomskiego kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa ksiądz Piotr Więcek. To on wystarał się u biskupa o dyspensę, bo ślub braliśmy w trakcie adwentu i zadbał o przepiękny wystrój kościoła. - Od finału programu minęło już sporo czasu, ale my jeszcze nie zdążyliśmy całkowicie ochłonąć - mówi Gosia. Jej mąż dodaje: - Musimy się zastanowić, co zrobić z mieszkaniem w Konstancinie. Nie wiemy jeszcze, czy je sprzedamy i zostaniemy w Bytomiu, czy też przeprowadzimy się do Konstancina. Tu na miejscu mamy już ułożone życie i szkoda byłoby je zostawiać. Ja zajmuję się marketingiem w jednej z prywatnych firm, Gosia jest nauczycielką w Szkole Podstawowej nr 45. Poza tym od lat co niedziela śpiewa podczas mszy w kościele. To sprawia jej ogromną przyjemność. Jedno już wspólnie ustalili na pewno: - Chcemy, by w ciągu najbliższego roku urodziło się nam dziecko.

(aure)


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt