główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Pawlus, czyli Canio płacze na scenie.

Logo Życia Bytomskiego.
Przeszedł do legendy nie tylko polskiej opery. Zasłynął jako odtwórca partii Cania w "Pajacach", gdzie śpiewając słynną arię "Śmiej się pajacu, z miłości twej wzgardzonej", prawie zawsze miał w oczach prawdziwe, bynajmniej nie aktorskie łzy. Choć krakowianin, to aż 35 lat związany był z bytomską sceną. Znakomity tenor Bolesław Pawlus powrócił 11 stycznia na deski bytomskiego teatru muzycznego, by zapoczątkować cykl koncertów "Legendy Opery Śląskiej". Przypomniał widzom swoje wyśmienite kreacje i rozbawił opowieściami o życiowych i operowych perypetiach.

Bolesław Pawlus śpiewa od 1951 roku. Jego zawierający najznakomitsze partie tenorowe repertuar liczy ponad 40 pozycji. Zachodni recenzenci okrzyknęli go czołowym tenorem bohaterskim Europy. Partię Cania z popisowych "Pajaców" śpiewał już w 42 reżyseriach i dziewięciu językach. Po tej roli europejscy recenzenci zaczęli nazywać go "polskim Caruso". Jest także pierwszym na świecie odtwórcą partii Jontka z "Halki" w języku esperanto!

Urodził się w Krakowie, w 1929 roku. W wielodzietnej, niezamożnej rodzinie. - Było nas czternastu Pawlusów, z jednego ojca i z jednej matki. Kiedy zmarła mama, sam zrobiłem jej trumnę i niosłem do grobu. Wtedy też obiecałem sobie, że nie wezmę do ust papierosa ani alkoholu. Przysięgi tej dotrzymałem przez całe dotychczasowe życie - opowiadał tenor. Już od dzieciństwa zwracał uwagę niezwykłym głosem. Swoją karierę rozpoczynał w chórze kościoła św. Szczepana w Krakowie. Jego pierwszym nauczycielem był ksiądz infułat Muliński. Potem podjął naukę śpiewu u profesora Józefa Gaczyńskiego, a następnie u Stanisławy Hoffmanowej. Debiutował partią pierwszoplanową - Jontka z "Halki" na scenie Krakowskiego Teatru Muzycznego. Wkrótce zasłynął na krakowskiej scenie jako odtwórca partii Pinkertona w "Madama Butterfly" Pucciniego, Stefana w "Strasznym Dworze" Moniuszki, Geralda w "Lakme" Delibes'a, Don Josego w "Carmen" Bizeta. Wtedy też zaczął śpiewać w "Pajacach", a partia Cania stała się jego życiową rolą. A każdy, kto widział Pawlusa w tej kreacji wie, że Cania nie gra, on po prostu nim jest. Śpiewając arię "Śmiej się, pajacu, z miłości twej wzgardzonej" zawsze w oczach ma autentyczne łzy.


Stary Mistrz bawił publiczność anegdotami.

Zdjęcie: Krzysztof Kamil Malewicz



W 1967 roku tenor związał się ze sceną Opery Śląskiej. - W operze krakowskiej grałem osiem przedstawień miesięcznie. Poszedłem do dyrektora i mówię, że zarabiam tysiąc złotych i nie mogę sobie za to nawet butów kupić - wspominał Pawlus. Wtedy też do Bytomia zaprosił go ówczesny dyrektor Opery - Włodzimierz Stahl. - Pięć mieszkań mi proponował w Bytomiu. Jedno w Chruszczowie. Pojechałem tam i ugrzęzłem w błocie po kolana. Drugie było takie ogromne, że mógłbym sobie w domu zawody motocyklowe organizować - żartował. - W końcu zdecydowałem się dojeżdżać z Krakowa. Wstawałem o piątej rano, żeby dojechać pociągiem do Bytomia. O 11.30 musiałem zdążyć na pociąg do Krakowa. Ćwierć życia przespałem w tym pociągu. Wszystkie krakowskie przekupki mnie znały. Dyżurny ruchu potrafił nawet pociąg zatrzymać, jak Pawlus nie mógł zdążyć.

W 1958 roku Pawlusa usłyszał przebywający akurat w Polsce Jan Kiepura. O jego głosie napisał wówczas, że brzmi jak wspaniały spiżowy dzwon. Na krakowskiej scenie Pawlus spotkał się z Kiepurą osobiście. Kiepura miał tam śpiewać partię "Jontka", ale zrezygnował właśnie na rzecz Pawlusa. W 1969 roku artysta nawiązał współpracę ze scenami zachodnioniemieckimi. Wyjechał praktycznie na jedno przedstawienie i otrzymał propozycję wieloletniego kontraktu. Śpiewał na niemal wszystkich ważniejszych scenach Europy, w Belgii, Holandii, Francji, Danii, Szwecji, Austrii.

Obecnie Bolesław Pawlus pisze książkę. - Są tam same superlatywy o bytomskiej publiczności. Choć jestem krakowiakiem, to sercem i duszą zawsze jestem ze Ślązakami - przekonuje artysta. - Jest już opera "Krakowiacy i górale", to może kiedyś ktoś napisze "Krakowiaków i Ślązaków"...

Kilka dni temu, podczas koncertu publiczność mogła przekonać się, że Bolesław Pawlus wciąż pełny jest młodzieńczej werwy. Z brawurą zaśpiewał m.in. dwa słynne operetkowe duety "W rytm walczyka" oraz "Usta milczą, dusza śpiewa". Towarzyszyła mu sopranistka Urszula Konrad. Podczas koncertu usłyszeć można było również archiwalne nagrania arii w wykonaniu Pawlusa. Kiedy z głośników rozległa się aria Cania, siedzący w fotelu Stary Mistrz zaczął cicho śpiewać, towarzysząc swojemu głosowi sprzed lat. Po kilkunastu taktach w jego oczach zaszkliły się łzy.

KATARZYNA MAJSTEREK


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt