główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Blokada.

Logo Życia Bytomskiego.
Około dwustu górników z "Solidarności" zablokowało w piątek ruch na skrzyżowaniu ul. Miechowickiej, Frenzla i wylotu na tzw. autostradę gliwicką. Mieli flagi i sztyle kilofów. Kierowcy utknęli w gigantycznych korkach. Policja nie interweniowała, jej wozy stały około 200 metrów od protestujących.

Górnicy pod wodzą Marka Klementowskiego pojawili się na skrzyżowaniu około godz. 7. Zajęli pasy ruchu w obie strony. Szybko utworzył się gigantyczny korek. - Protestujemy w obronie naszych miejsc pracy. Rząd nie będzie nas dłużej oszukiwał - mówili pytani o przyczyny protestu. Początkowo nie przepuszczali nikogo oprócz karetek pogotowia. Później postanowili również przepuszczać samochody lekarzy jadących do pracy w szpitalach. Lekarze musieli jednak okazywać górnikom dokumenty. Przepuszczano także sporadycznie samochody, w których jechały małe dzieci. Górnicy zapowiadali, że będą blokować ruch do godz. 13.


Górnikom blokującym newralgiczne skrzyżowanie humory dopisywały.



Przez śródmieście przeszedł marsz protestacyjny pracowników służby zdrowia.

Zdjęcia: Wojciech Łysko



Jedyny policyjny wóz stał około 200 metrów od blokujących drogę. W tym czasie doszło do jednej przepychanki, gdy przez blokadę próbował przejechać czerwony fiat uno. Ktoś oparł mu nogę na masce, ktoś podniósł sztyl kilofa. Dopiero, gdy okazało się, że samochodem jedzie lekarz - auto przepuszczono. Około 7.45 przyjechały kolejne wozy policji. Jednak i one stanęły w oddaleniu od blokady. Na zablokowanym skrzyżowaniu pojawił się podinspektor Zbigniew Walasek - zastępca naczelnika Wydziału Prewencji bytomskiej policji. Walasek rozmawiał z Klementowskim oraz Andrzejem Kurkiem z bytomskiej "Solidarności". Ustalili, że co 40 minut protestujący na 10 minut zejdą ze skrzyżowania i odblokują ruch. W tym czasie policjanci zorganizowali już objazdy, ale i tak na Wrocławskiej powstał gigantyczny korek. Kierowcy denerwowali się i klęli. Ci, którzy próbowali przejechać przez blokadę obrzucani byli przez część protestujących wyzwiskami. Kierowcy nieprzychylnie komentowali blokadę: - Kilku związkowców bierze za to niezłe pieniądze, a cała reszta jest na tyle zdesperowana, by realizować ich głupie pomysły - mówił kierowca jednej z ciężarówek. Jedynie kierowca cysterny oświadczył: - Nie dziwię się im i popieram. Sam straciłem pracę, musiałem jej potem długo szukać. Oni walczą, by nie zostać bezrobotnymi i mają rację. Po półtorej godzinie atmosfera wśród protestujących zaczęła przypominać piknik. Pili herbatę rozlewaną z termosów, jedli kanapki, opowiadali sobie dowcipy. Skrzyżowanie opuścili o godzinie 11.

(mh)

* * *

Nie oceniam zasadności protestu. Więcej - mogę uznać racje, jakie przyświecały górnikom. Jednak forma protestu była bulwersująca i głupia. Głupia - bo odczuli go nie rządzący, ale setki zwyczajnych ludzi, którzy spóźnili się do pracy lub szkoły, nie dojechali gdzieś w porę, stracili nerwy i czas. Bulwersująca - bo po raz kolejny pokazała, że w Polsce blokować drogi, czyli łamać prawo można bezkarnie.

MARCIN HAŁAŚ


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt