główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Platynowa historia.

Logo Życia Bytomskiego.
To przedstawienie weszło do historii i legendy Opery Śląskiej. Premiera "Nabucco", która odbyła się w Bytomiu 28 maja 1983 roku była zarazem polską prapremierą tego młodzieńczego dzieła Giuseppe Verdiego. Po dwudziestu latach płytowe, dokonane w 1994 roku, nagranie "Nabucca" otrzymało status "Platynowej Płyty". Odebrał ją dyrektor Tadeusz Serafin po zakończeniu 335. przedstawienia "Nabucca".

Po raz pierwszy Tadeusz Serafin poprowadził tę operę w dramatycznych okolicznościach, w listopadzie 1986 roku - dwa albo trzy dni po śmierci dyrektora Napoleona Siessa, który wprowadził "Nabucco" na bytomską scenę. - Stanąłem za pulpitem, nie mając wcześniej ani jednej próby i zadyrygowałem a vista - wspomina Serafin. - Dzień wcześniej Tadeusz Leśniczak, który śpiewał partię Zachariasza, inteligentny śpiewak, świetnie znający całą partyturę, przewertował ze mną nuty, śpiewając partie wszystkich solistów, chóru i swoją. Dzięki temu miałem pojęcie o tempie poszczególnych partii. Zadebiutowałem przy pełnej widowni, przedstawienie musiało się odbyć, słuchali go przedstawiciele Pagartu oraz kontrahent z Niemiec, zainteresowany "kupnem" tego spektaklu na zagraniczne tournée.

To właśnie z Napoleonem Siessem będzie się zawsze kojarzyło "Nabucco". Kto wie, czy nawet nie należy go uznać za swego rodzaju artystyczny testament tego wielkiego dyrektora Opery Śląskiej. "Nabucco" wystawione w drugim roku stanu wojennego, kiedy obowiązywały jego ostre rygory, trwał aktorski bojkot telewizji, zaś społeczna bezsilność wobec siłowego zdławienia ruchu "Solidarności" była bardzo silna, trafiło w odpowiedni moment historyczny. W historii Żydów znajdujących się w niewoli babilońskiej powszechnie widziano aluzję do aktualnego losu Polski. Kiedy na scenę opadała krata, zaś chór z wyciągniętymi dłońmi śpiewał słynną pieśń "Va pensierro" - nie sposób było uciec od skojarzeń ze współczesną sytuacją. W wypadku "Nabucca" nie była to zresztą pierwszyzna. Kiedy w 1842 roku w Mediolanie odbyła się premiera dzieła - Włosi odebrali je jako aluzję do własnej sytuacji, zaś "Va pensierro" stało się drugim, nieformalnym włoskim hymnem.


Scena chóru z bytomskiej inscenizacji "Nabucca" przeszła do legendy.

Zdjęcie: Archiwum Opery



Ale fenomenu "Nabucca" nie sposób wytłumaczyć tylko okolicznościami, w jakich doszło do premiery. Gdyby swój sukces zawdzięczało jedynie okolicznościom towarzyszącym premierze - zniknęłoby z afisza po kilku latach, gdzieś na początku ery "pieriestrojki". Tymczasem grane jest do dziś - prawie zawsze przy kompletach na widowni. To świadczy o artystycznej, ponadczasowej wadze bytomskiej inscenizacji. - Czasami nasi pracownicy żartują, że na podwórku Opery musimy postawić Verdiemu pomnik, bo wciąż odcinamy od niego kupony - żartuje Tadeusz Serafin.

W 1994 roku dzięki pieniądzom przyznanym przez ówczesnego wojewodę katowickiego Wojciecha Czecha zespół Opery Śląskiej dokonał studyjnego nagrania "Nabucco". - Poszedłem wówczas z taśmą matką do Grzegorza Zmudy z Polskiego Radia w Katowicach. Redaktor Zmuda wziął taśmę, przesłuchał, tydzień się zastanawiał, a potem powiedział: Ja w to wchodzę. Radio wzięło na siebie sprawy związane z wydaniem płyty. Tłoczona była w Pradze. Czesi nie tylko ją wyprodukowali, ale widać też wysłuchali, bo od razu kupili licencję. Po czterech latach okazało się, że płyta "Nabucca" została sprzedana w 10 tysiącach egzemplarzy, otrzymując status "Złotej Płyty" jako pierwsza w Polsce w kategorii muzyki poważnej. Mijają kolejne cztery lata - i jest "Platynowa Płyta", znów jako pierwsza i jedyna w Polsce, za 15 tysięcy sprzedanych sztuk. - Ta płyta miała być jedynie okazjonalnym wydawnictwem, aby uczcić jubileusz naszego 50-lecia. Tymczasem nagle zdarzył się cud i ludzie zaczęli ją kupować - mówi Tadeusz Serafin. - Takiego osiągnięcia jak Platynowa Płyta nie ma żaden inny teatr muzyczny w Polsce. Może to duch dyrektora Siessa wciąż czuwa nad "Nabucciem"?


Dyrektor Tadeusz Serafin z Platynową Płytą "Nabucca". W tle portret dyrektora Napoleona Siessa

Zdjęcie: Wojciech Łysko



Do tej pory "Nabucco" grane było 335 razy - w kraju i za granicą, w salach i plenerze. Zdarzały się i humorystyczne momenty. Kiedyś podczas plenerowego występu w Niemczech zaczął siąpić deszcz i chór występował w pelerynach. Kiedy śpiewać partię Abigaile wyszła Barbara Krzekotowska, omal nie zachłysnęła się śmiechem, bo tłum starożytnych Żydów wyglądał jak... grupa kosmitów. Innym razem Andrzej Szkurhan, śpiewający po raz pierwszy na bytomskiej scenie tytułową partię padł na scenę rażony gromem z niebios. Padł, a kiedy opadła kurtyna - okazało się, że solista leży przed nią. Uznał jednak, że nie wypada mu na oczach widowni powstać, przecisnąć się przez kurtynę i powędrować za kulisy. Leżał więc bez najmniejszego ruchu na proscenium przez całą przerwę, a niektórzy widzowie zaczęli się dopytywać, czy nie ma w pobliżu lekarza. Jedyne co mógł zrobić dyrygent, to skrócić przerwę, a kiedy światła zgasły - Nabuchodonozor niepostrzeżenie zniknął.

Czy "Nabucco" ma szansę pobić rekord "Madamy Buterfly" w reżyserii Bolesława Fotygo-Folańskiego, która grana była przez zespół OperyŚląskiej ponad 600 razy w ciągu 30 lat? Raczej nie. Choćby dlatego, że wówczas Opera dawała niewiele mniej niż trzydzieści przedstawień w miesiącu, dziś jest ich w takim czasie kilkanaście. Poza tym - sprawa przyziemna - zużywają się kostiumy dekoracje, zwłaszcza podczas spektakli pod gołym niebem. Pojawił się nawet pomysł, by odświeżyć "Nabucco", zrealizować go ponownie w nowej inscenizacji i reżyserii, by było bardziej dynamiczne, zgodnie z oczekiwaniami współczesnego widza. Ale jak mówi Tadeusz Serafin: - Rozmawialiśmy na temat ewentualnej nowej wersji "Nabucca" z naszym niemieckim impresario. On mówi po polsku, ale nie na tyle dobrze, by czasami nie ustrzec się jakichś błędów językowych. Pomyślał nad sprawą i tak podsumował: "Lepiej tego nie ruszajmy, bo moglibyśmy coś popsować".

MARCIN HAŁAŚ


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt