główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Zapomniane fortyfikacje.

Logo Życia Bytomskiego.
Prawie wszyscy w Bytomiu wiedzą, że w okolicy Łagiewnik znajdują się "bunkry". Najczęściej na tym wiedza przeciętnego bytomianina o owych obiektach się kończy. Położone w trudno dostępnych miejscach, dewastowane przez pijaczków i zbieraczy złomu, uchodzą często za budowle niemieckie. W rzeczywistości są to fragmenty wybudowanej w latach międzywojennych przez II Rzeczpospolitą linii umocnień zwanej Obszarem Warownym "Śląsk", mającej za zadanie obronę polskiej części Górnego Śląska przed atakiem niemieckim.

Wbrew późniejszym twierdzeniom komunistycznej propagandy, II Rzeczpospolita nie traciła z oczu zagrożenia niemieckiego. Rozpoczęcie w roku 1933 budowy stałych umocnień na Górnym Śląsku było konsekwencją narady sztabowej zwołanej przez Marszałka Józefa Piłsudskiego na przełomie 1931 i 1932 roku. Do wojny powstała kosztem kilkunastu milionów złotych linia umocnień, ciągnąca się wzdłuż granicy od Niezdary na północy po okolice Mikołowa i Pszczyny na południu. Obsadziła ją Grupa Forteczna OW "Śląsk", podlegająca dowódcy 23. Dywizji Piechoty generałowi Janowi Jagmin-Sadowskiemu.

Linia składała się z umocnień stałych i polowych oraz różnego typu obiektów towarzyszących i zabezpieczających - łącznie około 180 budowli. Jej trzonem były betonowe schrony bojowe, uzupełnione o fortyfikacje polowe: zapory przeciwpiechotne i przeciwczołgowe, rowy łącznikowe, polowe stanowiska artylerii itp. Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę z siły polskich fortyfikacji; pracowali nad ich rozpoznaniem zarówno metodami szpiegowskimi, jak i poprzez obserwacje z punktów wysokościowych. W Bytomiu służyły do tego celu wieże kopalń i kościołów. We wrześniu 1939 Niemcy obeszli umocnienia od południa i północy, ponosząc ciężkie straty pod Mikołowem i Woźnikami. Gen. Sadowski, dysponując 45 tysiącami dobrze wyszkolonych i zdeterminowanych żołnierzy (w większości rodowitych Górnoślązaków!) liczył się z walką w okrążeniu. Grupa Operacyjna "Śląsk" opuściła stanowiska na wyraźny rozkaz dowódcy Armii "Kraków", odchodząc w całkowitym porządku w nocy z 2 na 3 września. W ten sposób polskie fortyfikacje zachowały się praktycznie nietknięte, przyczyniając się zarazem do uchronienia obszaru przemysłowego od zniszczeń. Po wojnie popadły w całkowite zapomnienie, ulegając coraz większej dewastacji.


Ciężki schron bojowy (tradytor) w okolicach Kolonii Zgorzelec.

Zdjęcie: Tomasz Biskup



Na terenie Bytomia i sąsiednich miast Chorzowa, Rudy Śląskiej i Świętochłowic zachowało się kilkanaście obiektów Punktów Oporu "Łagiewniki" i "Godula". Są to najczęściej jedno lub dwukondygnacyjne schrony bojowe o grubości ścian dochodzącej do dwóch metrów, dodatkowo chronione nasypami ziemnymi i płaszczami kamiennymi (słowo "bunkier" w słowniku znawców fortyfikacji nie istnieje). Ich uzbrojeniem były umieszczone w kopułach pancernych lub za stalowymi płytami ciężkie karabiny maszynowe kalibru 7,62 mm. Część obiektów to tzw. tradytory - ciężkie schrony bojowe wyposażone dodatkowo w armaty przeciwpancerne kalibru 37 mm lub armaty polowe kalibru 75 mm. Załogę stanowiło zazwyczaj kilkunastu żołnierzy, przygotowanych do walki w okrążeniu: budowle wyposażone były w system wentylacji, łączności i własne agregaty elektryczne. Stan dzisiejszy daje słabe wyobrażenie o ich pierwotnym wyglądzie: schrony były malowane w barwy ochronne i dodatkowo ukrywane pod siatkami maskującymi. Zniknęły całkowicie obiekty polowe takie jak zasieki, a teren wokół schronów najczęściej jest zarośnięty krzakami i niewyobrażalnie wprost zaśmiecony. Mimo straszliwego zdewastowania - złodzieje złomu próbują kraść nawet kilkunastotonowe kopuły pancerne - wewnątrz zachowało się sporo elementów wyposażenia. Są to m.in. drzwi pancerne, kraty przeciwszturmowe, fragmenty czerpni powietrza, a nawet lawety ckm-ów.

Śląskie fortyfikacje, mimo całkowitego zapomnienia wśród ogółu, posiadają spore grono zagorzałych miłośników, podejmujących różnorakie starania o ich uratowanie. Skupia ich głównie Towarzystwo Przyjaciół Fortyfikacji, prowadzące prace badawcze i inwentaryzacyjne. O śląskich umocnieniach pamiętają również historycy. Kilka lat temu wystawę im poświęconą zorganizowało Muzeum Górnośląskie; w tym roku architekturze militarnej poświęcone zostały katowickie Dni Dziedzictwa Kulturowego. W Dobieszowicach odrestaurowany przez grupę miłośników fortyfikacji schron pomieści wkrótce Muzeum Batalionu Fortecznego "Bobrowniki", trwają przymiarki do podobnych działań w Chorzowie i Rudzie Śląskiej. Najwyższy czas by cenne zabytki polskiej myśli inżynieryjnej i wojskowej jakimi są śląskie fortyfikacje doczekały się należnego im zainteresowania również w naszym mieście.

MACIEJ DROŃ


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

D O D A J   K O M E N T A R Z
Twój komentarz:
Twój nick:Twój e-mail:

 
   
   
redakcja reklama kontakt