główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Smutna Barbórka.

Logo Życia Bytomskiego.
Rząd chce zamykać kopalnie, górnicy protestują i głodują.

- Tegoroczna Barbórka będzie jedną z najsmutniejszych w historii. Zresztą co mamy świętować? To, że władze chcą nas wyrzucić na bruk i pozbawić środków do życia? - pytają pracownicy bytomskich kopalń.

W ciągu kilkunastu ostatnich dni, zaraz po ogłoszeniu rządowego programu reformy działacze górniczych związków zorganizowali wiele burzliwych demonstracji i pikiet. Kilkuset członków Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80 przystąpiło do strajku głodowego. Prowadzą go także górnicy z byłej kopalni Rozbark.

Nowy rządowy program ogłoszony przez wiceministra gospodarki Marka Kossowskiego zakłada między innymi likwidację pięciu spółek węglowych, zamknięcie siedmiu kopalń (ich lista nie została jeszcze podana do wiadomości) oraz zwolnienie około 35 tysięcy osób. Planu takiego oczywiście nie zamierzają zaakceptować sami górnicy. Jednoznacznie odrzuciło go dwanaście central związkowych działających na kopalniach. Po raz pierwszy od dawna ich skłóceni do tej pory reprezentanci postanowili się zjednoczyć. Zdaniem związkowców zwolnieni z pracy i pozbawieni osłon socjalnych ludzie nie będą mieli z czego żyć. - Już teraz mamy na Śląsku wielu bezrobotnych, a gdy ich szeregi się powiększą staniemy się regionem nędzarzy - mówią górnicy. - Przecież zamknięcie kopalń wiąże się z upadkiem szeregu innych zakładów, które obecnie współpracują z nami. Mamy rodziny, małe dzieci, co im powiemy, że mają iść żebrać na chleb? Zdesperowani górnicy zorganizowali w ostatnich tygodniach sporo głośnych oraz spektakularnych akcji protestacyjnych. Najpierw zablokowali ulice Warszawy, potem pod siedzibą śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach podpalili stertę opon (za podpałkę posłużył spisany na kartkach program wiceministra Kossowskiego). W miniony wtorek z kolei przedstawiciele Sierpnia 80 pojawili się pod gmachem Bytomskiej Spółki Węglowej w Stroszku. Dzierżący transparenty i flagi demonstranci wznosili okrzyki, by w końcu grubym metalowym łańcuchem zaryglować drzwi wejściowe do budynku. Dwa dni później pikiety odbyły się pod biurami śląskich parlamentarzystów, między innymi przed budynkiem na placu Kościuszki, gdzie urzęduje bytomski poseł Wojciech Szarama.


Zdesperowani górnicy zdecydowali się na najostrzejszą formę protestu.

Zdjęcie: Tomasz Szemalikowski



Działacze tej samej organizacji zdecydowali się ponadto na najbardziej radykalną odmianę protestu, a więc strajk głodowy. W minionym tygodniu prowadziło go przeszło trzysta osób w 22 kopalniach. Głodówkę rozpoczęła także grupa pracowników Zakładu Górniczego II, a więc byłej bytomskiej kopalni "Rozbark". W ubiegłą środę byliśmy u strajkujących Adriana Matuli, Wiesława Nagórnego i Andrzeja Gracza. - Nie ma o czym gadać, jest ciężko, nie mieliśmy innego wyjścia, przecież walczymy o swój byt - mówili zniechęceni górnicy. - To są zdesperowani młodzi ludzie, którzy martwią się o los swoich rodzin - tłumaczy szef zakładowej organizacji związkowej Sierpień 80 Arkadiusz Skalski. Dodaje jednocześnie: - Głodujących jest znacznie więcej, co kilka dni ktoś nowy dochodzi zmieniając kolegę. Wczoraj karetka pogotowia zabrała jednego ze strajkujących, bo pogorszył się stan jego zdrowia. Jak długo to może trwać? Aż do skutku, aż rząd zrozumie, że swoim programem likwidacji kopalń niszczy nasze życie i pozbawia nas jakichkolwiek szans. Przed wyborami parlamentarnymi politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej obiecywali, że nie zamkną ani jednej kopalni, że odstąpią od programu reformowania górnictwa forowanego przez poprzednią ekipę. Tymczasem prawda okazała się zupełnie inna, władza zapowiedziała jeszcze bardziej radykalne zmiany, nie licząc się z nikim. Jeżeli nas wszystkich pozwalniają, to pracę straci nie 35 tysięcy osób, ale lekko licząc jakieś 100 tysięcy. Chodzi przecież o ludzi ściśle współpracujących z górnictwem. Czy rząd tego nie potrafi zrozumieć? A może po prostu nie chce?

Głodówka nie jest ostatnim sposobem na zmuszenie rządu do ustępstw. 6 grudnia we wszystkich kopalniach przeprowadzone będzie referendum. Biorący w nim udział górnicy mają zdecydować, czy przystąpią do strajku generalnego. - Przewiduję, że odpowiedź będzie zdecydowanie twierdząca - mówi Grzegorz Dukland z Solidarności przy kopalni "Centrum- Szombierki". - Nasza desperacja sięgnęła zenitu. Zewsząd słyszymy tylko, iż górnictwo jest niedochodowe, a nadwyżka wydobytego węgla wynosi aż 18milionów ton. Ale dlaczego w tej sytuacji rząd sprowadza węgiel ze Wschodu, a nam każe eksportować go na Zachód po śmiesznych cenach? Nie możemy popuścić, bo jak to teraz zrobimy, to oni nas załatwią na całego.


Czy odbędą się kolejne burzliwe manifestacje górników?

Zdjęcie: Aleksander Semkowicz



Dwa dni przed terminem referendum przypada tradycyjne górnicze święto Barbórka. O świętowaniu, imprezach, hucznych uroczystościach, karczmach piwnych i zabawie nikt jednak nie myśli. - To przypominałoby bal na tonącym Titanicu, idziemy na dno, więc nie ma czasu na śmiech - mówią pracownicy kopalń. Związkowcy są pewni, że po raz pierwszy w historii Barbórka nie ściągnie na Śląsk oficjeli z Warszawy. - Będą się bali tu do nas przyjechać, po tym co nam zrobili. Ale jeśli się pojawią i zasiądą do stołu, by razem z górnikami świętować, to demonstracyjnie wyjdziemy z sali. Bojkot każdego państwowego urzędnika od wojewody wzwyż zapowiadają wszystkie centrale.

Tymczasem kilkanaście dni temu wiceminister Kossowski odwołał ze stanowisk szefów pięciu spółek węglowych. Ze stanowiskiem pożegnał się także prezes BSW Edward Markowski. - To są śmieszne, pozorowane zmiany, niby szukamy oszczędności, ale przecież zwolnieni prezesi będą musieli teraz dostać wysokie odszkodowania. I taka to gospodarka - komentują związkowcy.

TOMASZ NOWAK


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt