główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Lotność i wdzięk.

Logo Życia Bytomskiego.
Pochodzi z Wadowic. Szkołę baletową skończyła w Poznaniu. W niedzielę primabalerina Opery Śląskiej - Olga Kozimala-Kliś obchodzi trzydziestolecie pracy artystycznej. Od tylu lat związana jest również z Bytomiem.

"Od pierwszego wyjścia na scenę była kimś, skupiając z miejsca uwagę sugestywnością przekazu, wrażeń i emocji. Jej osobowość z natury liryczna, jest zawsze na tyle wyrazista i suwerenna, że siłą główną prezentowanych przez nią postaci nie jest wyłącznie perfekcyjnie opracowana sztuka tańca. Olga Kozimala-Kliś stwarza zawsze wrażenie, że to właśnie dla niej skomponowano każdą z wykonywanych partii i że są to zawsze prawykonania" - napisał o pani Oldze kierownik literacki Opery Śląskiej Tadeusz Kijonka.

O tym, że została tancerką zadecydował przypadek. - Jako dziecko nie miałam żadnych tanecznych zainteresowań. W maleńkich, nikomu jeszcze wówczas nie znanych, Wadowicach nie miałam nawet szansy pójść do teatru, nie mówiąc już o balecie. Mama wyczytała w "Przyjaciółce" ogłoszenie o naborze do Szkoły Baletowej w Poznaniu. Ja miałam wtedy dziesięć lat. Zdałam egzamin. Pamiętam jak wyjeżdżałam z tekturową walizką, żeby zamieszkać w internacie. To cud, że wytrwałam tam aż dziewięć lat, bo początkowo pisałam do domu po trzy listy dziennie, żeby mnie z tego Poznania zabrali - śmieje się pani Olga.


Olga Kozimala (na pierwszym planie) zawsze zbiera gorące oklaski publiczności.

Zdjęcie: Tomasz Zakrzewski



Zaraz po szkole rozpoczęła pracę w balecie poznańskiej opery pod okiem legendarnego twórcy Polskiego Teatru Tańca Conrada Drzewieckiego. Po trzech miesiącach, w grudniu 1972 roku, postanowiła przenieść się do Bytomia. Stąd bliżej jej było do mieszkającego w Krakowie narzeczonego. Jako młodziutka solistka w Operze Śląskiej została błyskawicznie zauważona i powoływana do pierwszoplanowych partii. - Bardzo szybko zaaklimatyzowałam się w bytomskiej Operze. Było mi łatwiej również z tego względu, że mogłam tu współpracować z przybyłymi także z Poznania moimi nauczycielami: kierowniczką baletu - Barbarą Kasprowicz i choreografem - Henrykiem Konwińskim - opowiada artystka. Od 1990 roku Olga Kozimala-Kliś kieruje baletem Opery Śląskiej. Obecnie liczy on 28 tancerzy. Uznawana za tancerkę wszechstronną i uniwersalną, pani Olga ceniona jest za niezwykły wprost temperament, lotność, muzykalność i wdzięk. Ma na swoim koncie szereg baletowych partii, od Odetty i Odylli w "Jeziorze łabędzim" począwszy, poprzez kreacje: Klary w "Dziadku do orzechów", Julii w "Romeo i Julii", Ewy w "Stworzeniu świata" Pietrowa, figlarnego ptaszka w "Piotrusiu i wilku" Prokofiewa, żywiołowej Błękitnej w "Tańcach połowieckich" Borodina, po rolę przejmującej kobiety w "Bolerze" Ravela. Do swoich ulubionych spektakli zalicza "Jezioro łabędzie", "Stworzenie świata" i "Romea i Julię".

Twierdzi, że potrafi sobie radzić z tremą. - Częściej niż na scenie, denerwuję się w życiu prywatnym. Choć nie da się ukryć, że z wiekiem stres związany z występem jest nieco większy. Wynika to z odpowiedzialności za wypracowany prestiż, nazwisko. Doświadczonemu tancerzowi wstyd dać plamę - mówi pani Olga. - Najbardziej zgubna dla tancerza jest rutyna i pewność siebie - przekonuje.

Upaść na scenie zdarzyło jej się zaledwie dwa razy. - Za pierwszym nie potrafiłam wstać, bo dostałam ataku śmiechu. Za drugim, a było to w "Don Kichocie" podniosłam się szybciej niż upadłam, trzy czwarte publiczności w ogóle nie zauważyło - śmieje się. - Tancerz to zawód, w którym czas upływa niezwykle szybko. Ani się obejrzysz, a trzydzieści lat minęło. Czasem możesz wylać wiadra potu i nikt tego nie zauważy, czasem nie przykładasz do czegoś zbyt wielkiej wagi, a inni się zachwycają. Tancerz to także niestety coraz mniej prestiżowy zawód - twierdzi Olga Kozimala.

Na jubileusz trzydziestolecia pracy artystycznej Olgi Kozimali- Kliś połączony ze spektaklem "Czar Straussa" Opera Śląska zaprasza w najbliższą niedzielę o godz. 18.00.

KATARZYNA MAJSTEREK


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt