Stacje płaczu.
Stacje kolejowe często są uznawane za wizytówki miast. To na podstawie ich wyglądu przybysz wyrabia sobie opinię na temat miejscowości, w której akurat się znalazł. Gdyby kierować się taką zasadą, to w Bytomiu i Radzionkowie mało kto zdecydowałby się na wysiadanie z pociągu. Większość zabudowań kolejowych czasy świetności ma już dawno za sobą.
Budynek głównej stacji PKP Bytom sprawia przygnębiające wrażenie. Kiedyś wyróżniał się jako jeden z nielicznych polskich dworców prawie całkowicie zakryty halą. Dziś blaszane zadaszenie jest odrapane, a na jego brzegach straszą powybijane okna. Do czterech peronów dochodzimy tunelem, cuchnącym moczem i lizolem, którego ściany całkowicie są zamazane kolorowym graffiti. Podróżnych oczekujących na peronie można policzyć na palcach jednej ręki. Kursują tędy pociągi relacji Katowice - Tarnowskie Góry - Kluczbork i Katowice - Zduńska Wola - Wieluń.
- Czasem słyszymy od pasażerów, że dworzec jest smutny - mówi dyżurna ruchu Bożena Borecka.
- Jednak jest to stosunkowo spokojne miejsce i jedynie czasem wieczorami na najbliższym ulicy Zabrzańskiej czwartym peronie gromadzą się grupki młodzieży. Od mniej więcej dwóch lat na stacji panuje mniejszy ruch pociągów osobowych. Przeciętnie na dobę zatrzymuje się ich tutaj 45. Niestety, nie istnieje już wiele dawnych linii, na przykład z Bytomia do Wrocławia.Jeszcze gorsze wrażenie sprawia mała stacja w Karbiu. Po budynku dawnej kasy i poczekalni pozostały tylko kafelki na ziemi. Od pracujących nieopodal kolejarzy dowiadujemy się, że domek rozebrano jakieś 7 - 8 lat temu. Dziś pasażerowie wsiadający do pociągu na tej stacji kupują bilet u konduktora.
Małe stacyjki podupadają i niszczeją.Zdjęcie: Tomasz Szemalikowski |
Przyzwoicie wyglądają natomiast zabudowania stacyjne w Bobrku. Przed nieczynnymi kasami biletowymi spotykamy Stefana Bulę. Emerytowany kolejarz jest nieco zdziwiony naszą wizytą na opustoszałym dworcu.
- Początkowo myślałem, że to goście z Niemiec, dawni mieszkańcy tej dzielnicy przyjechali by zrobić tu kilka pamiątkowych fotografii. Tak bowiem zdarza się dość często - mówi pan Stefan. Kolejarz wyjaśnia, że od dwóch lat kasy biletowe są tutaj zamknięte. Jest to efekt oszczędności PKP na etatach i z podobną sytuacją można spotkać się na prawie wszystkich okolicznych małych stacyjkach. Budynek w Bobrku ma wyremontowany kilka lat temu przyzwoity dach. Podróżnych nie straszą powybijane szyby, a na piętrze znajdują się dwa ładne mieszkania ogrzewane parą z pobliskiej nitki ciepłowniczej. Jedno z nich od paru lat jest niezamieszkane, ponoć z powodu wysokiego czynszu. Obok mieszczą się biura obsługi spedycyjnej dawnej huty "Bobrek".
- Na tym szlaku dominuje ruch towarowy z Bytomia do Gliwic. Do niedawna jeździły tutaj jeszcze pociągi osobowe dowożące studentów na zajęcia w Politechnice, jednak linię tę ku rozczarowaniu pasażerów zlikwidowano. Uważam, że wyrządzono tym ludziom wielką szkodę, bo studenci nie są zbyt zamożni i był to dla nich tani środek lokomocji - kontynuuje Stefan Bula.
Kolejna zapomniana stacja Bytom - Północ jest praktycznie niewidoczna między drzewami Dąbrowy Miejskiej. Kilkanaście lat temu jej ozdobą był mały dworzec z okazałym dachem w kształcie główki cebuli. Dziś pozabijane deskami są nawet okna pobliskiej wieży dyspozytora. Na stację składają się dwa wąskie chodniki biegnące wzdłuż torowiska. Pod podziurawionymi wiatami siedzi grupka chłopców. Zabłoconą ścieżką dochodzimy do małego osiedla Przy Kopalni. Zaniedbanym i nieprzyjaznym miejscem jest peron stacji Radzionków Rojca. Budynek nieczynnej kasy biletowej i małej poczekalni szpecą rysunki wykonane sprayem, a pozbawione szyb okna zasłonięto sklejką. Obraz nędzy i rozpaczy dopełnia peron, spomiędzy kafelek którego wyrastają kępy zeschłej trawy. Tablicę informacyjną stacji Radzionków prawie całkiem zasłaniają dwie sosny. Na peronie ładnego niegdyś dworca pali się ognisko. Rozpalili je zapewne zbieracze złomu opalający kable z plastikowych koszulek. Stacja wydaje się zupełnie opustoszała, bowiem drzwi i okna zostały zabite deskami. Wzrok przyciąga pusta czerwona skrzynka na sprzęt przeciwpożarowy.
Zdaniem
Romana Tyrka, zarządcy Rejonu Administrowania i Utrzymania Nieruchomości PKP w Tarnowskich Górach, sytuacja okolicznych dworców kolejowych jest nieciekawa i może być jeszcze gorsza.
- Jako kolejarz z wielkim żalem obserwuję jak zabudowania stopniowo popadają w ruinę. Nie ma pieniędzy na ich remont, bowiem kolej nie przynosi zysków. Moim zdaniem stan naszej kolei jest odzwierciedleniem sytuacji w regionie. Przy rosnącym bezrobociu pociągami podróżuje coraz mniej ludzi, natomiast bogatsi poprzesiadali się do własnych samochodów - mówi Roman Tyrek.
W najtrudniejszej sytuacji są małe stacje. Najpierw zamknięto tam kasy biletowe, następnie pomieszczenia dla podróżnych i toalety, a ostatecznie część budynków rozebrano. Stare dworce popadają w zapomnienie i jedynie sporadycznie trafiają na łamy gazet. Tak było w listopadzie ubiegłego roku, kiedy nieletni zwyrodnialec podpalił śpiącego na peronie przy ulicy Zabrzańskiej bezdomnego.
JACEK SONCZOWSKI
Wiadomość zaczerpnięta z
Życia Bytomskiego.