główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Drugie serce nie boli.

Logo Życia Bytomskiego.
Tadeusz Bujak nie zna ani imienia, ani nazwiska człowieka, którego serce od sześciu lat nosi w swojej piersi. Po przeszczepie poczuł się jak nowo narodzony, choć wie, że jego organizm do końca życia będzie walczył z obcym sercem, a ono będzie płatało figle.

Kłopoty pana Tadeusza zaczęły się prozaicznie - od niewyleczonej grypy. Dziewięć lat temu był mężczyzną w pełni sił. W trakcie górskich wędrówek sprawnością i wydolnością organizmu niejednokrotnie zawstydzał swoich synów. - Miałem zwykłą grypę. Leżałem w łóżku, brałem antybiotyki. Gdy tylko gorączka spadła, zacząłem chodzić. Przez kilka następnych miesięcy czułem się źle. Dusiłem się, dopadały mnie ciągłe infekcje - opowiada Tadeusz Bujak. - Gdy trafiłem do kardiologa dostałem natychmiastowe skierowanie do szpitala. Tam dowiedziałem się, że jedyną szansą na to, bym przeżył jest przeszczep. To był szok. Poczułem się tak, jakby mnie pociąg przejechał - wspomina.

Na transplantację czekał dwa lata. Wyjście do sklepu było wtedy prawdziwą wyprawą. Przejście w jedną stronę dwustumetrowej ulicy Chopina, przy której mieszkał, zajmowało 45 minut. - Oswoiłem się z myślą, że to koniec. Po prostu, to co się rodzi, kiedyś musi umrzeć - mówi. W marcu 1997 roku pan Tadeusz odebrał telefon ze Śląskiego Centrum Chorób Serca z zapytaniem, czy decyduje się na transplantację. Znalazł się dawca. - O dziesiątej wieczorem zostałem wwieziony na salę operacyjną. Obudziłem się już z nowym sercem. Czułem się rewelacyjnie, wręcz entuzjastycznie, mimo bólu i wszystkich rur wystających człowiekowi wówczas z ciała. Wtedy wszystko inne przestaje się liczyć, człowiek czuje się jakby ofiarowano mu drugie życie - opowiada. Personalia dawców nie są ujawniane. Pan Tadeusz wie tylko, że był to mężczyzna podobnej wagi i wzrostu, zmarł w tyskim szpitalu w wieku 31 lat.

Kilka dni po transplantacji pan Tadeusz czuł się już na tyle dobrze, że wstał z łóżka. Po dwóch tygodniach jego stan jednak niebezpiecznie się pogorszył. - Okazało się, że mam odrzut serca na poziomie białkowym. To bardzo rzadka reakcja organizmu na przeszczep. Lekarzom udało się jednak skontaktować z amerykańskim szpitalem w sprawie leczenia. Za pomocą farmaceutyków podobnych do tych stosowanych w chemioterapii drugi raz przywrócono mi życie. Miałem szczęście, byłem pierwszą osobą, u której wiedziano, jak to leczyć - opowiada bytomianin. - Gdy to serce ze mną tak walczyło, czułem, że nie chce mnie zaakceptować i że będzie robić mi psikusy. Teraz jednak zapomniałem, że jest obce. Choć w naturalny sposób walka organizmu z przeszczepionym organem trwać będzie do końca życia. Łagodzi ją tylko farmakoterapia - mówi Tadeusz Bujak.


Koordynator transplantacji Śląskiego Centrum Chorób Serca Aleksandra Dmitrowicz, bytomianin Tadeusz Bujak (w środku) oraz żyjący po przeszczepie 16 lat Roman Wiewiór z Gdańska opowiadali o transplantacjach na spotkaniu, które odbyło się w I LO.

Zdjęcie: Wojciech Łysko



Półtora roku temu, w wyniku bardzo toksycznych lekarstw, które musi regularnie przyjmować, Tadeusz Bujak zapadł w śpiączkę. - Dawano mi jedną dziesiątą procenta szans na powrót. Rodzeństwo i synowie już przyzwyczaili się, że prawdopodobieństwo, iż się obudzę jest naprawdę niewielkie. Śpiączka trwała półtora miesiąca. Syn czytał mi wtedy książki i gazety, jak na filmach - wspomina. Wtedy jednak po raz trzeci pan Tadeusz został przywrócony światu. - Obudziłem się z bardzo bogatymi przeżyciami. W jakiś sposób wiedziałem, co się przez ten cały czas wokół mnie działo - mówi. - Dziś z jednej strony jestem zdrowy. Mogę żyć, normalnie funkcjonować, pracować. Z drugiej strony jestem chory, bowiem jestem ściśle uzależniony od leków, badań, opieki poradni transplantologicznej - uzupełnia. Lekarstwa należy przyjmować z dokładnością co do 15 minut. Najważniejsze to zdawać sobie sprawę z własnych ograniczeń. - Przeszczepione serce nie boli, jest odnerwione, nie zaczyna szybciej bić na widok pięknej kobiety. Szybkie wstanie może być dla niego bardziej zabójcze niż duży wysiłek - mówi.

Tadeusz Bujak z wykształcenia jest socjologiem oraz inżynierem górnikiem. Wiele lat pracował w katowickim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego. Obecnie jest rzecznikiem praw pacjenta przy Śląskim Centrum Chorób Serca oraz redaktorem naczelnym wydawanego w szpitalu pisma "Szlachetne Zdrowie". Pełni funkcję wiceprezesa zarządu głównego Stowarzyszenia Transplantacji Serca. - Stowarzyszenie powstało 14 lat temu. Początkowo jego celem było osiągnięcie społecznej akceptacji w stosunku do problemu przeszczepów. Był bowiem czas, że transplantację traktowano na tym samym poziomie co kanibalizm. W tej chwili to się zmieniło. Nawet papież w sposób wyraźny zaakceptował transplantację - podkreśla Tadeusz Bujak. Obecnie stowarzyszenie m.in. organizuje zjazdy, turnusy rehabilitacyjne i warsztaty psychologiczne. W pomieszczeniach Śląskiego Centrum Chorób Serca z jego inicjatywy wyremontowano i przygotowano pokoje hotelowe dla osób przyjeżdżających na badania z daleka.

W naszym kraju żyje obecnie około 500 osób po transplantacji serca. Rocznie dokonuje się około stu przeszczepów. Dawcę udaje się znaleźć około trzydziestu procentom potrzebujących. Najdłużej po przeszczepie, 16 lat, żyje trzech Polaków, mieszkają w Gdańsku, Warszawie i Dąbrowie Górniczej. Tadeusz Bujak jest jedynym żyjącym bytomianinem po transplantacji.

KATARZYNA MAJSTEREK


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

D O D A J   K O M E N T A R Z
Twój komentarz:
Twój nick:Twój e-mail:

 
   
   
redakcja reklama kontakt