główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Popłoch w spółdzielni.

Logo Życia Bytomskiego.
Mieszkania naprzód docieplone, później - zadłużone.

Lokatorzy należących do Bytomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej budynków, których ściany ocieplono, wpadli w popłoch. Okazało się, że ich mieszkania są obciążone długiem, sięgającym nawet kilkunastu tysięcy złotych. - Nie wiemy skąd on się wziął i nie zamierzamy płacić - twierdzą zbulwersowani członkowie spółdzielni. - Zrobiono niepotrzebną aferę, zaległość uregulować muszą jedynie te osoby, które chcą wykupić lokal na własność - uspokaja prezes BSM Ryszard Bregida.

Zamieszanie wywołała treść pism wysłanych części mieszkańcom pod koniec minionego roku. Spółdzielnia informowała w nich adresatów, iż mają miesiąc na pojawienie się w siedzibie BSM i zapoznanie z treścią projektu uchwały przyjętej niedawno przez zarząd. Projekt tejże uchwały zawierał warunki, jakie powinien spełnić lokator chcący wykupić swe mieszkanie na własność. Jeden z tych warunków, bez wątpienia najistotniejszy z punktu widzenia lokatora, to spłata zadłużenia, wynoszącego w zależności od wielkości lokalu od 8 do 12 tysięcy zł.

Zainteresowanie projektami uchwały nie było zbyt duże, ale informacja o długach spółdzielców obiegła miasto. Szybko też okazało się, iż obciążając lokatorów BSM chce odzyskać pieniądze wydane w ostatnich dziesięciu latach na modernizacje. Przeprowadzono je chociażby w budynkach usytuowanych przy ulicach Cichej oraz Chorzowskiej. Zostały one ocieplone, a ich elewacje pokryto blachą falistą. Wysokość podanych w pismach kwot zszokowała lokatorów. - Jestem rencistką, utrzymuję się za niecałe 900 złotych. Jakim cudem mam uregulować taką zaległość? Musiałabym wziąć kredyt, ale nikt mi go przecież nie udzieli - skarżyła się dzwoniąca do naszej redakcji starsza kobieta. - To skandal, ni stąd, ni zowąd wychodzi na jaw, że jesteśmy wierzycielami spółdzielni, chociaż niczego od niej nie braliśmy. Nie zapłacę tych pieniędzy, prędzej oddam sprawę do sądu. On na pewno przyzna mi rację - grzmiał mieszkający w bloku przy Chorzowskiej mężczyzna. Wszystkich dziwił fakt, dlaczego modernizacje budynków nie zostały sfinansowane ze specjalnie utworzonego funduszu remontowego opłacanego co miesiąc przez lokatorów. - Na ten cel wydajemy regularnie po kilkadziesiąt złotych, nie rozumiem dlaczego spółdzielnia znowu, bez ważnej przyczyny, chce sięgać do naszych kieszeni. Zdesperowani lokatorzy poprosili o interwencję telewizję, prawników, a także Krajową Radę Spółdzielczości. - Nie ustąpimy. Będzie o nas głośno, poruszymy niebo i ziemię, ale się nie damy - zapowiadali.


Budynki docieplono, więc wartość mieszkań wzrosła - argumentują w spółdzielni.

Zdjęcie: Marta Gabor, Krzysztof Kamil Malewicz



- Zrobiła się niepotrzebna afera, nie wiem, po co ta sprawa została tak szeroko nagłośniona - komentuje prezes BSM Ryszard Bregida. - Rzeczywiście mieszkania są zadłużone, bo dociążyliśmy wkład mieszkaniowy. Musieliśmy to zrobić, gdyż modernizacja danego budynku podniosła jego wartość rynkową, a jednocześnie wpłynęła na zwiększenie atrakcyjności poszczególnych lokali. Istotne jednakże jest to, że ową zaległość muszą spłacić tylko ci, którzy chcą wykupić mieszkanie od spółdzielni. To jeden z warunków tego przedsięwzięcia. Reszta, nadal chcąca mieszkać w lokalu spółdzielczym nie musi płacić. Według prezesa Bregidy kwotę dla każdego z mieszkań obliczano stosując przyjęty wcześniej wzór. - Podzieliliśmy koszt modernizacji przez ilość mieszkań w budynku, a otrzymaną liczbę pomnożyliśmy z kolei przez ilość metrów kwadratowych mieszkania. Im więc większy lokal, tym więcej trzeba będzie zapłacić. Nikt jednak nie każe, by członek spółdzielni od razu wywiązywał się z wszystkich zobowiązań. Spłatę rozłożymy na raty i doliczymy do czynszu. Nie widzę potrzeby, by zainteresowany wykupem mieszkaniec płacił miesięcznie więcej niż 40 groszy za metr kwadratowy swego lokalu. A tych zainteresowanych mamy niewiele. Ostatnio spośród osiemdziesięciu osób, które powiadomiliśmy o sprawie, chęć zostania właścicielem mieszkania wyraziła zaledwie jedna.

Wyjaśnienia prezesa bynajmniej nie przekonały wszystkich i nie rozwiązały powstałych wątpliwości: - W najbliższym czasie chciałbym wykupić swoje mieszkanie. Nie widzę jednak powodu, by spłacać dług, który w moim przypadku wynosi 11 tys. zł. Płacę na fundusz remontowy, jeśli spółdzielnia chce coś modernizować, niech z niego korzysta - twierdził dzwoniący do naszej redakcji bytomianin.

(ton)


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt