Sztuka to kolor pomarańczy.
Maluje przede wszystkim akty. Uwiecznia na nich osoby sobie bliskie. W swoich pracach stara się oddać to co piękne, subtelne i intymne w kontaktach międzyludzkich.
- Sztuka to jest dla mnie kolor. To on wyraża uczucia. To co widzę, czuję mogę wyrazić kreską i właśnie kolorem - mówi
Katarzyna Sokołowska. Ten ulubiony to "Kolor pomarańczy", jak tytuł jednego z najbardziej znanych i najczęściej wystawianych obrazów Kasi.
- Wyzwala we mnie pozytywną energię, jest najbardziej ciepłą z barw - tłumaczy.
Akty w formie fresków autorstwa Kasi zdobią mury biegnącej między placem Kościuszki a Rynkiem ulicy Zaułek. Wykonane w ramach akcji "Poza szarość" organizowanej przez sąsiadującą z uliczką galerię "Stalowe Anioły" prace nadają temu miejscu niepowtarzalny klimat. W samej galerii można obejrzeć i kupić obrazy oraz rysunki Sokołowskiej. Zaś wejście do "Stalowych Aniołów" zdobi zrobiona przez nią oraz
Magdę Wichrowską, właścicielkę galerii piękna wielobarwna mozaika.
- Kiedy pierwszy raz pomyślałam, że mogłabym się tym zajmować? W trzeciej, może czwartej klasie liceum, kiedy musiałam wybrać studia. Wtedy zdecydowałam, że będzie to Akademia Sztuk Pięknych - mówi Kasia, dziś absolwentka Wydziału Grafiki tejże szkoły. Jednym z jej pierwszych kontaktów ze sztuką była praca w nieistniejącej już pracowni ceramiki "Keramos" przy Kwietniewskiego, prowadzonej przez
Janinę Dikolenko. Mówi, że właśnie tu wiele się nauczyła, stawiała pierwsze kroki.
Katarzyna Sokołowska.Zdjęcie: Wojciech Łysko |
W malarstwie bardziej interesują ją ludzie niż malowanie pejzaży.
- Wszystko skupia się na duchowości człowieka. A sztuka pozwala na oddanie tego co dzieje się między ludźmi - mówi Kasia. Ogromny wpływ na jej sposób postrzegania rzeczywistości wywarła twórczość żyjącego w pierwszej połowie dwudziestego wieku austriackiego malarza - Gustava Klimta.
- To artysta, który w niezwykły dla mnie sposób potrafił oddać intymność, piękno chwili i najbardziej subtelne relacje między ludźmi - twierdzi Kasia. Niedawno wraz z Magdą Wichrowską miała okazję pracować przy wykonaniu kopii dzieł tego artysty na zamówienie jednego z prywatnych klientów. Wszystkie osiem prac, wśród których znalazło się najbardziej znane dzieło Klimta - "Pocałunek" liczy w sumie 130 metrów kwadratowych.
- To wielkie przeżycie móc własną ręką powtórzyć dzieło mistrza - mówi Kasia. Drugim podziwianym przez Sokołowską artystą jest Auguste Rodin. W swoich pracach Kasia kieruje się między innymi jego dewizą brzmiącą: "Ciało ludzkie jest przede wszystkim zwierciadłem duszy i to jest jego największa piękność". Życie Katarzyny Sokołowskiej pełne jest nowych doświadczeń. Ostatnio większość czasu spędza na ogromnym strychu stajni, będącej częścią zabudowań otaczających siedemnastowieczny zamek w Starych Tarnowicach. Tu wraz z Magdą w liczących po pięćdziesiąt metrów kwadratowych boksach tworzy freski obrazujące "Ulicę Unijną" i oddające ducha poszczególnych krajów piętnastki.
- To dla mnie nowe cenne doświadczenie, tu mogę poznać i pokazać swoje możliwości. To dla mnie wspaniałe móc nie rozdrabniać się na wiele różnych rzeczy i zająć się wyłącznie malowaniem. Dobrze, że są tacy ludzie, których nazwać można prawdziwymi mecenasami sztuki, jak Rajner Smolorz, który uratował przed zniszczeniem zamek i otaczające go zabudowania. Dzięki nim my możemy tworzyć. W mieście nie ma takich szans. Bytom nie jest zainteresowany sztuką. To miasto, w którym toczy się życie z dnia na dzień, trwa ciągła bieganina - uważa Katarzyna Sokołowska.
KATARZYNA MAJSTEREK
Wiadomość zaczerpnięta z
Życia Bytomskiego.