główna aktualności hydepark sport ogłoszenia puby gsm kino szukaj moje miasto
AKTUALNOŚCI archiwum zaproponuj sidebar SPORT hokej piłka MOJE MIASTO załóż konto przypominanie hasła regulamin faq OGŁOSZENIA twoje ogłoszenia dodaj ogłoszenie pokaż ogłoszenia szukaj w ogłoszeniach GSM ROZRYWKA puby kawiarenki internetowe hydepark widokówka film sztuki głosowania KULTURA bytomskie centrum kultury kino gloria kinoteatr bałtyk miejska biblioteka publiczna muzeum górnośląskie opera śląska śląski teatr tańca KALENDARZ dodaj wydarzenia MIASTO urząd miejski noclegi SZUKAJ
M E N U

Aktualności ogólne

Noclegi


W I A D O M O Ś Ć

Tam zostało wszystko.

Logo Życia Bytomskiego.
Lokatorzy kamienicy przy ulicy Batorego 32, w której na klatce schodowej rozlano rtęć, mogą pozostać poza swoimi mieszkaniami nawet do świąt wielkanocnych. Mimo prowadzonej dezaktywacji, stężenie par toksycznego metalu jest tam nadal wysokie. Tymczasem w hotelu, w którym przebywa większość ewakuowanych osób panuje bardzo nerwowa atmosfera.

Przypomnijmy, że 24 marca w nocy nieznany sprawca wylał około pół litra rtęci na schody kamienicy. W wyniku skażenia ewakuowano stamtąd 38 lokatorów. Część z nich przebywa u swoich rodzin, natomiast pozostałych zakwaterowano czasowo w hotelu przy ulicy Strzelców Bytomskich. - Sprawy nie należy bagatelizować. Podczas badań przeprowadzonych bezpośrednio po zdarzeniu stężenie par rtęci wynosiło nawet 73 mikrogramy na metr sześcienny powietrza, przy normie dopuszczalnej 2 mikrogramy na metr sześcienny. Po tygodniu aparatura pomiarowa pokazywała już 17 mikrogramów na metr sześcienny - powiedziała Renata Bajor, państwowy powiatowy inspektor sanitarny.

Józef Niemiec, wiceprezes Zakładu Budynków Miejskich ma nadzieję, że rtęć ostatecznie zostanie usunięta jeszcze przed świętami. Zdaniem specjalistów może to bowiem potrwać minimum 3 tygodnie od chwili jej wylania. Nie jest wykluczone, że metal wciekł w szczeliny starych drewnianych schodów i konieczna będzie ich całkowita wymiana. - Na razie wolę o tym nie myśleć, bowiem wiąże się to z wysokimi kosztami i oczywiście z dodatkowym upływem czasu - mówi Józef Niemiec.

Pracownicy specjalistycznego laboratorium P.W. "Sepo" z Knurowa usuwają rtęć przy użyciu wiążących ją środków chemicznych. - Praca jest czasochłonna, a po każdym kolejnym jej etapie przeprowadzamy pomiary. Na razie nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy lokatorzy wrócą do domów - informuje szef "Sepo" Stanisław Kita.

Przebywający w hotelu przy ul. Strzelców Bytomskich lokatorzy skażonej kamienicy są dalecy od optymizmu. Większość to starsi ludzie o dochodach na pograniczu minimum socjalnego. Pan Zenon Zadka uważa, że część przesiedleńców może czuć się pokrzywdzona. - W hotelu spotkał się z nami prezydent Bytomia Krzysztof Wójcik, który oficjalnie obiecał nam, że każda osoba otrzyma darmowe wyżywienie. Tymczasem obiady dostaje 18 lokatorów, natomiast pięcioro, w tym ja nie może na nie liczyć. Panie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie orzekły bowiem, że mamy zbyt wysokie dochody i musimy płacić po około 100 złotych od osoby tygodniowo za wyżywienie. Na wyłożenie takiej sumy mnie nie stać, bowiem na co dzień żyję znacznie skromniej. Nie jem więc prawie nic. Boję się, że po wyłożeniu gotówki nie będę miał na czynsz i mnie wyeksmitują. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego w dużej gminie nie ma środków na obiady dla 5 osób, tym bardziej, że dla pozostałych sąsiadów są one do hotelu przywożone. Sytuacja, w której się znaleźliśmy jest przecież wyjątkowa - żali się Zenon Zadka.


Grupa mieszkańców pechowej kamienicy nie może zrozumieć decyzji Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.

Zdjęcie: Wojciech Łysko



Zrozpaczone jest również małżeństwo państwa Czesława i Haliny Kropskich, którzy również nie dostają obiadów. - Mam dosyć takiej sytuacji i kiedy moja cierpliwość wyczerpie się ostatecznie, wrócę do domu i nikt mnie przed tym nie powstrzyma. Nasze dochody są naprawdę niskie i w domu, w którym pozostały zapasy jesteśmy w stanie się wyżywić. Tutaj pozostaje nam chyba chodzenie do baru. Żal nam naszej ponad 80-letniej sąsiadki pani Ireny, która ze swojej skromnej emerytury wspomaga rodzinę. Od niej wymaga się również płacenia za obiady. Nie rozumiem przede wszystkim niekonsekwencji. Prezydent coś obiecuje, a jego podwładni zasłaniają się przepisami, które w naszym odczuciu nie powinny mieć odniesienia do ofiar katastrofy - mówi zdesperowany Czesław Kropski.

Mniej krytyczny jest pan Sylwester Kielner. Jego zdaniem ewakuacja została przeprowadzona sprawnie, a warunki w hotelu są znośne. - Cieszę się, że nie marzniemy, ani nie przebywamy na zbiorowej sali jak w koszarach. Żal nam sąsiadów, którzy nie otrzymują posiłków, a na nie zasługują. My również jesteśmy w trudnej sytuacji. Wiele rzeczy szczególnie dla dzieci musieliśmy kupić, bo cały dobytek pozostał na ul. Batorego. Problemem jest również pranie, ponieważ kierownictwo hotelu nie udostępnia nam pralek. Tymczasem inspektorzy sanitarni zalecili nam, żeby wszystkie przyniesione z mieszkań ciuchy uprać trzykrotnie - tłumaczy pan Sylwester.

O przyczynę wstrzymania dostaw wyżywienia dla 5 lokatorów spytaliśmy Grażynę Wypiór, szefową Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. - Wspomniane osoby powinny płacić po 7 złotych dziennie za trzy posiłki, czyli po 49 złotych tygodniowo. Przepisy bowiem zabraniają przyznawania prawa do bezpłatnego wyżywienia mieszkańcom, których dochód przekracza 461 złotych brutto na osobę w rodzinie. Pozostali lokatorzy skażonej kamienicy mają niższe uposażenia i dlatego przyznaliśmy im darmowe posiłki. Sytuacji tej nie możemy obejść, ponieważ naruszylibyśmy prawo - stwierdziła Grażyna Wypiór.

Mieszkańcy nie wiedzą, kiedy będą mogli wrócić do domów. Najpierw powiedziano im, że za tydzień. Potem termin przedłużono do trzech tygodni. Jak będzie naprawdę - nie wiedzą.

JACEK SONCZOWSKI


Wiadomość zaczerpnięta z Życia Bytomskiego.

 
   
   
redakcja reklama kontakt