Wirus znowu w radzie.
Okazuje się, że bytomscy radni poprzedniej kadencji w spadku zostawili swym następcom niebezpiecznego wirusa. Wirus jest bardzo groźny, minęły ledwie dwa miesiące od wyborów samorządowych, a już zaatakował jednego z rajców. Wywołana nim choroba objawia się nagłą zmianą poglądów i barw politycznych, czyli mówiąc krótko przejściem z jednego klubu do drugiego.
W poprzedniej kadencji złośliwy wirus dopadł aż czterech ojców miasta. Ni stąd, ni zowąd doszli oni do wniosku, że ugrupowanie, z listy którego dostali się do Rady nie spełnia ich oczekiwań, wobec czego trzeba przenieść się do innego. Dziwnym trafem za każdym razem rajcowie przeprowadzali się z ław opozycji na miejsca zajmowane przez przedstawicieli koalicji rządzącej. W zamian przeważnie dostawali atrakcyjne nagrody, choćby stanowiska. Po wyborach spora część radnych się zmieniła, ale zwyczaje pozostały te same, wirus wciąż atakuje. Na niedawnej sesji ogłoszono, że wybrany do Rady z listy Bytomskiego Porozumienia Społecznego "Razem" Andrzej Dobroń stał się członkiem klubu rajców Wspólnego Bytomia. Opozycję, podczas kampanii ostro atakującą WB, zmienił na koalicję rządzącą. Nie obyło się oczywiście bez nagrody. Dobroń został wybrany na wiceprzewodniczącego Komisji Prawa i Porządku Publicznego.
Piotr Koj, szef klubu radnych "Razem" komentując "transfer" Dobronia powiedział nam:
- Całą sytuację mogę rozpatrywać jedynie w kategorii zdrady. Zmieniając barwy polityczne Andrzej Dobroń zdradził nas i swoich wyborców. Przecież ludzie głosując na danego kandydata kierują się nie tylko jego osobistymi cechami, ale także, a może przede wszystkim, opcją polityczną, którą on reprezentuje. Wyborcy Andrzeja Dobronia poparli Razem, a nie Wspólny Bytom. Członkowie "Razem" są rozgoryczeni dodatkowo sposobem załatwienia sprawy przez ich byłego kolegę klubowego.
- Zamiast przyjść do nas i oficjalnie, prosto w twarz powiadomić o swoich zamiarach powierzył przeczytanie wiadomości o przejściu do Wspólnego Bytomia wiceprzewodniczącemu Rady Kazimierzowi Bartkowiakowi. Na więcej zabrakło mu chyba odwagi.O komentarz chcieliśmy poprosić także samego zainteresowanego, ale za każdym razem, gdy dzwoniliśmy na telefon komórkowy Andrzeja Dobronia odzywała się jedynie automatyczna sekretarka, informująca, iż abonent jest czasowo niedostępny.
Nagły (choć według niektórych spodziewany, bo Dobroń był strażnikiem miejskim, a więc pracownikiem gminy) przypływ miłości Dobronia do WB zasadniczo zmienił układ sił w bytomskiej Radzie. Do tej pory koalicja rządząca tworzona przez WB i Sojusz Lewicy Demokratycznej miała nad opozycją z Razem i Porozumienia dla Bytomia jeden głos przewagi w dwudziestopięcioosobowej Radzie. Stosunek sił wynosił 13:11 na korzyść tych pierwszych. Teraz ustalił się on na poziomie 14:11. Ustalił, ale najprawdopodobniej już wkrótce znowu ulegnie zmianie. Nieoficjalnie mówi się, że z zamiarem opuszczenia szeregów Razem nosi się
Marcin Stryjecki, który też otrzymał stanowisko wiceprzewodniczącego jednej z komisji.
* * *Kompromitujące wzorce z poprzedniej kadencji świetnie zadomowiły się wśród nowych bytomskich radnych. Oto jeden z nich zrozumiał, że ma inne poglądy, niż wcześniej mu się zdawało. Zrobił więc swych wyborców i kolegów w konia lub jak kto woli zrobił z nich idiotów. Kto następny? Nie wstydźcie się rajcowie, zmieniajcie kluby. Wy na wszystko możecie sobie pozwolić, jesteście w końcu ojcami tego miasta.TOMASZ NOWAK
Wiadomość zaczerpnięta z
Życia Bytomskiego.